Skip to the content.

Obywatelska walka o zieleń w okolicy Lasu Borkowskiego

Co to za plan?

3 listopada 2021 r. Rada Miasta Krakowa uchwaliła miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego Kobierzyńska. Ta strona dokumentuje historię prac nad tym planem

Ostateczny kształt planu tylko minimalnie odbiega od pierwotnego, do którego mieszkańcy zgłaszali setki zastrzeżeń. Kluczowym punktem spornym była zabudowa zielonych terenów w południowej części planu, przeznaczonych według jego zapisów pod zabudowę mieszkaniową wysokiej intensywności (czyli pod inwestycje deweloperskie). Ostatecznie uchwalony plan przewiduje następujące zasady:

alt text

Jak przebiegały prace nad planem?

Kiedy władze miasta pracowały nad kierunkami rozwoju zieleni w Krakowie, mieszkańcy zgłosili postulat, żeby zachować istniejące tereny zielone w okolicy ulicy Kobierzyńskiej. Miasto twierdziło wtedy, że zgadza się z mieszkańcami. Propozycja miała zostać wprowadzona w życie przez uchwalenie planu zagospodarowania przestrzennego. Z projektu planu wynika jednak, że zamiast łąk i drzew władze chcą kolejnych osiedli, a miasto przez „zachowanie terenu zielonego” rozumie przeznaczenie go prawie w całości pod inwestycje mieszkaniowe.

Tak wyglądał pierwotny projekt, który tylko z minimalnymi zmianami został przedstawiony Radzie Miasta:

alt text

Uwagi do projektu planu zgłosiła rekordowa liczba mieszkańców. O sprawie informowały różne media (np. TVP Kraków, radio ESKA Kraków, Radio Kraków, Gazeta Wyborcza). Wsparcia mieszkańcom i mieszkankom Ruczaju udzieliły też organizacje pozarządowe (np. Akcja Ratunkowa dla Krakowa i Fundacja Frank Bold) i niektórzy radni miejscy.

Publiczna dyskusja nad pierwszym projektem cieszyła się sporym zainteresowaniem. Potem wpłynęło ponad 1000 uwag, co jest podobno rekordową liczbą, przy czym - według moich obliczeń - ponad 800 z nich dotyczyło zachowania terenów zielonych. Nasze uwagi te zostały jednak w przytłaczającej większości rozstrzygnięte negatywnie w drodze zarządzenia Prezydenta Miasta Krakowa. Taki sam los spotkał kilkaset uwag wniesionych podczas drugiego wyłożenia. Z całością uwag i rozstrzygnięć można zapoznać się na stronie Urzędu Miasta.

Sprzeciw wobec planu wyrazili też niektórzy radni (tu szczególne podziękowania dla panów Łukasza Gibały, Łukasza Maślony i Jana Pietrasa, którzy przyczynili się do rozpropagowania naszej akcji). Choć nie jestem z nimi powiązany, jestem im autentycznie i szczerze wdzięczny, bo im więcej osób w radzie będzie świadomych problemu i chętnych do walki o zieleń w mieście, tym lepiej! :) Osobne podziękowania należą się Radnym Dzielnicy Dębniki za niesłabnące zaangażowanie - tu szczególnie dziękuję paniom Elżbiecie Pytlarz i Urszuli Twardzik. Dziękuję też posłance Darii Gosek-Popiołek i personelowi jej biura za wsparcie mieszkańców podczas dyskusji publicznych.

Prezydent - co niestety nie było zaskakujące - odrzucił prawie wszystkie uwagi wniesione przy okazji drugiego publicznego wyłożenia projektu. Teraz najważniejszy moment. Projekt trafił do Rady Miasta Krakowa. Miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego z prawnego punktu widzenia jest aktem prawa miejscowgo - oznacza to w praktyce, że to do radnych należy tu władza. Plan był dwa razy przedmiotem dyskusji podczas posiedzeń Komisji Planowania Przestrzennego i Ochrony Środowiska oraz na sesji plenarnej Rady Miasta.

W skrócie: zostały wprowadzone poprawki, które uważam za “minimum rozsądku”. Zdecydowana większość radnych poparła poprawki wypracowane przez wspomnianą Komisję, chroniące zadrzewienia graniczące z Lasem Borkowskim i obszar bezpośrednio graniczący z potokiem Młynny Kobierzyński. Odrzucono jednak wszystkie dalej idące poprawki, które prowadziłyby do poszerzenia terenów zieleni publicznej. Dobrze, że udało się cokolwiek - szkoda, że tylko tyle.[ Wyniki głosowań dostępne są na stronie Rady Miasta, podobnie jak same poprawki (trzeba zajrzeć do druku nr 1634). Warto zaznaczyć, że poprawki przyjęto wbrew woli Prezydenta, który wszystkie bez wyjątku zaopiniował negatywnie.

Plan wrócił do planistów, został ponownie wyłożony do dyskusji i trzeba przyznać, że poprawki zostały wdrożone wiernie. Tym razem to inwestorzy i deweloperzy domagali się usunięcia tych nielicznych “placków” zieleni, które pojawiły się na terenach przeznaczonych generalnie pod zabudowę. Wszystkie ich uwagi zostały odrzucone - co ciekawe, tym razem Prezydent (słusznie) wskazał na zgodność wprowadzenia stref ochrony zieleni z obowiązującym studium uwarunkowań. Ta sytuacja jednak nie trwała długo.

W międzyczasie właściciel jednych z działek objętych planowanymi strefami ochrony zieleni osiedlowej na obszarze MW.14 (zadrzewienia graniczące z Lasem Borkowskim) postanowił wyciąć z niej wszystko, co wyciąć się dało bez pisania do urzędu - czyli krzewy i niewielkie drzewka-samosiejki. Jak na ironię, według relacji sąsiadki, nazywano to “pracami porządkowymi”. Wcześniej prawdziwe prace porządkowe, polegające na wynoszeniu z tej samej działki dziesiątek kilogramów śmieci, przeprowadzali sami mieszkańcy, bo właściciel działki się do tego nie kwapił… Nadal rośnie tam jednak kilkadziesiąt drzew. To te, które zapuściły tam korzenie już ponad 20 lat temu.

Z kolei tam, gdzie projekt planu uwzględniał potrzebę ochrony niewielkiego jeziorka (stawu bobrowego), nie ma już stawu. Został zlikwidowany przez…miejską jednostkę o nazwie - jak na ironię - Klimat-Energia-Gospodarka Wodna. Podobno powodem było to, że domagali się tego “okoliczni mieszkańcy”, których bobry zalewały. Jedyne, co zalewały, to kawałek łąki należący do deweloperskiej spółki. Niesamowite, jak bardzo nasze miasto chce walczyć z retencjonowaniem wody - najpierw wygonimy bobry, potem wylejemy beton, a potem będzie wielkie zaskoczenie, że mamy podtopienia po ulewach… A podtopienia były - tylko w lecie 2021 r. trzykrotnie.

Wydawałoby się, że to koniec - ale nie. Na czerwowym posiedzeniu Rady Miasta przegłosowano poprawkę radnego Jacka Bednarza i zlikwidowano strefę ochrony zieleni na obszarze MW.14 - tak, tę samą, którą radni wcześniej sami wprowadzili. Dodatkowo wydłużyło to proces uchwalania planu, z czego skorzystał jeden z deweloperów, rozpoczynając budowę przy ul. Pszczelnej na działce przeznaczonej w projekcie planu pod zieleń. Im dłużej trwa procedura, tym większe jest ryzyko dalszego zagęszczenia zabudowy i jeszcze mocniejszego ograniczenia stref zieleni. Jego źródłem są obowiązujące i być może także przyszłe decyzje o warunkach zabudowy (tak zwane WZ-ki), na podstawie których mogą zostać wydane decyzje o pozwoleniu na budowę. Jeszcze w czerwcu miałem nadzieję, że zgodnie z publicznymi deklaracjami składanymi przy różnych okazjach przez władze miasta, nie zostaną wydane decyzje, które będą zagrażały terenom zielonym. Historia ul. Pszczelnej pokazuje, że nie warto się łudzić.

W listopadzie 2021 r. plan został uchwalony.

Jakie składano uwagi w trakcie konsultacji publicznych (lato 2020 r. i jesień 2020 r.)?

W skrócie: w większości mieszkańcy wskazywali na to, że obszary obecnie zajęte przez zieleń są nie tylko cenne przyrodniczo, ale też niezbyt korzystne dla inwestycji, a przy tym bardzo przydatne (zatrzymują wodę opadową, chroniąc naszą okolicę przed podtopieniami). Powoływali się na dokumenty sporządzone na ten temat również przez sam Urząd Miasta, takie jak prognoza oddziaływania na środowisko.

Kilka propozycji przygotowanych przeze mnie i osoby z sąsiedztwa można przeczytać tutaj:

Podczas drugiego publicznego wyłożenia przygotowaliśmy stronę ułatwiającą przygotowanie pisma.

Czy mieszkasz przy ul. Obozowej albo ul. Zdunów z widokiem na Las Borkowski?

Według miasta będziesz mieć widok najpierw na place budowy, a potem na sąsiednie bloki. Przygotuj się na większy ruch samochodowy i więcej korków w godzinach szczytu. Czytając projekt planu, zwróć szczególną uwagę na obszary oznaczone jako MW.14, MW.15 i MW.16.

alt text

Teraz polana, drzewa i sąsiedztwo lasu. Według projektu planu kolejne osiedla (MW.14 i MW.16 - ten ostatni teren jest już częściowo zabudowany)

Czy mieszkasz przy ul. Studzianki, ul. Zalesie albo ul. Torfowej lub graniczącej z nią części ul. Obozowej?

Zamiast drzew i łąk będziesz mieć obok siebie najpierw plac budowy, a potem bloki. Zieleń nie będzie chronić przed hałasem z ul. 8 Pułku Ulanów, którą miasto planuje wybudować w najbliższych latach. Czytając projekt planu, zwróć szczególną uwagę na obszary oznaczone jako MW.11 i MW.12.

alt text

Teraz podmokła łąka i drzewa - niemal przedłużenie Lasu Borkowskiego. Według projektu planu kolejne osiedle (MW.12)

Czy mieszkasz przy ul. Bułgarskiej, ul. Krokusowej albo ul. Pszczelnej?

Nie wyjdziesz na spacer na okoliczne zielone tereny. Miasto nie urządzi też na nich parku. Zamiast tego za oknem zobaczysz najpierw plac budowy, a potem kolejne osiedle. Czytając projekt planu, zwróć szczególną uwagę na obszary oznaczone jako MW/U.6. Uwaga - ten obszar to chyba jedyny, co do którego w części uwzględniono uwagi z apelem o zachowanie zieleni. Nie mamy jednak teraz dokładnych informacji na temat tego, w jakim zakresie rzeczywiście zostanie to odzwierciedlone w zaktualizowanym projekcie planu.

Miasto ignoruje prognozę oddziaływania na środowisko

Do projektu planu załączono fachowe opracowanie (tzw. prognoza oddziaływania na środowisko), z którego wynika, że okolice Lasu Borkowskiego sąsiadujące z ul. Obozową, ul. Torfową, ul. Zalesie i ul. Studzianki są nie tylko przyrodniczo cenne, ale też mają niekorzystne warunki do zabudowy. Na poniższym obrazku widać fragment prognozy:

alt text

Twórcy prognozy ostrzegają, że osuszenie i zabudowanie tych terenów utrudni usuwanie wody opadowej – czyli zwiększy ryzyko podtopień. Mimo to miasto chce betonować.

Co ciekawe, podczas publicznej dyskusji przedstawiciel Urzędu Miasta przyznał, że prognoza jest rzetelna. Jednak nie było to dla niego wystarczającym argumentem, aby uwzględnić wynikające z niej wskazówki w projekcie planu - mimo że zgodnie z przepisami należy brać ją pod uwagę przy tworzeniu projektu (art. 55 ust. 1 ustawy o udostępnianiu informacji o środowisku…).

Prognoza zaktualizowana dla potrzeb zmienionego projektu nadal zawierała większość uwag, które wymieniłem wyżej.

Jedna z poprawek Rady Miasta uchwalonych w styczniu 2021 r. wprost realizuje jedną z rekomendacji zawartych w prognozie, ponieważ wyznacza strefę ochrony zieleni osiedlowej obejmującą zadrzewienia graniczące z Lasem Borkowskim. Po kilku miesiącach Rada wycofała się z tej poprawki, wydłużając dodatkowo prace nad planem. W międzyczasie pojawiły się podtopienia - dokładnie te, przed którymi ostrzegano w prognozie.

A może deweloperzy zrobią tam kieszonkowe parki i trawniki?

To prawda, że na obszarach przeznaczonych pod zabudowę mieszkaniową wyznacza się teren określany jako “powierzchnia biologicznie czynna”. To jednak w żaden sposób nie rekompensuje utraty zieleni, która istnieje obecnie w okolicach Lasu Borkowskiego. Za taką “powierzchnię biologicznie czynną” niektórzy uznają nawet…kratę, po której jeżdżą samochody (i - o zgrozo - bywa to akceptowane przez architektów). Po niedawnej zmianie przepisów do tej powierzchni zalicza się nawet obszar tarasów i stropodachów, o ile posiada tylko “nawierzchnię umożliwiającą naturalną wegetację roślin”.

Jest olbrzymia różnica między trawnikiem położonym przez dewelopera po rozkopaniu łąki czy zagajnika, a właśnie taką łąką i zagajnikiem. Taka “powierzchnia biologicznie czynna” nie tylko nie ma i nigdy nie będzie mieć takich samych walorów przyrodniczych, ale także nie będzie zatrzymywać wody opadowej tak skutecznie, jak zieleń, której bronię. Nie bez powodu w prognozie sporządzonej na zlecenie Urzędu Miasta mowa o bezpowrotnym przekształceniu terenów graniczących z Lasem Borkowskim.

Więcej informacji

Chętnie odpowiem na pytania. Można do mnie pisać na adres kobierzynskampzp@gmail.com. Zapraszam też do grupy MPZP Kobierzyńska w serwisie Facebook.

Kto stoi za tą stroną?

Nazywam się Bohdan Widła. Od 2012 r. mieszkam w okolicy i cenię w niej to, że obok zabudowań można znaleźć tereny zielone - takie, w których można na chwilę “zapomnieć, że jesteśmy w dużym mieście”.

Budową kolejnych dużych osiedli w naszej okolicy zainteresowałem się na prośbę mojego syna, który spytał, czy można jakoś powstrzymać wycinanie drzew. Zacząłem mu wyjaśniać, jak decyduje się o tym, gdzie i co ma być zbudowane. Wkrótce znaleźliśmy w internecie projekt planu dla okolic Kobierzyńskiej. Aż trudno mi w to uwierzyć, ale gdyby nie jedno pytanie ośmioletniego chłopaka, pewnie nawet nie wiedziałbym, co planują władze Krakowa. Chciałbym, żeby urzędnicy i prezydent naszego miasta mieli sobie tyle dalekowzroczności, co drugoklasista, którego upór skłonił mnie do działania.

Na wypadek, gdyby ktoś się zastanawiał: nie byłem i nie zamierzam być politykiem, a całą akcję “organizuję”, poświecając tylko własny czas i trochę pieniędzy (koszt serwera, domeny i wydruku materiałów).

ostatnia aktualizacja: 7 listopada 2021 r.